Przed wyjazdem do Australii myśleliśmy, że byliśmy dobrze przygotowani do odwiedzenia parku narodowego Kakadu. Obejrzeliśmy w końcu tyle filmów przyrodniczych BBC Earth, przeczytaliśmy nie jeden przewodnik po Australii i oczywiście nie pominęliśmy lektury słynnej książki Billa Bryson'a „Śniadanie z kangurami”.
Jednak na miejscu okazało się, że byliśmy w błędzie przynajmniej w jednym aspekcie. Nasza wiedza na temat rdzennych mieszkańców Australii – Aborygenów – była na poziomie pierwszej klasy szkoły podstawowej.

Na wyniki naszej nieświadomej ignorancji nie musieliśmy długo czekać.

Już przy pierwszym spotkaniu z rdzennym mieszkańcem Australii – nauczycielem malowania, puls nam mocno podskoczył i to bynajmniej nie z ekscytacji tylko z irytacji. Co za niegościnny, gburowaty typek – pomyśleliśmy. Dlaczego tak się zachował? – zadawaliśmy sobie pytanie.

Odpowiedź przyszła dzień po tym zajściu, gdy pojechaliśmy na wyprawę w głąb parku Kakadu i lepiej poznaliśmy obyczaje Aborygenów. Zrozumieliśmy, że to my przywieźliśmy do Australii bagaż naszych europejskich doświadczeń i zinternalizowanych założeń jak należy zachowywać się w określonych sytuacjach towarzyskich.

Park Narodowy Kakadu

Zacznijmy jednak od podstawowych informacji dotyczących parku Kakadu i jego atrakcji.

Previous Next
Page 1 of 1
Park Narodowy Kakadu - Yellow Water Billabong - ptaki
Park Narodowy Kakadu - kemping Cooinda

Park narodowy Kakadu jest położony w północnej części Terytorium Północnego (NT) w Australii. Kształtem przypomina gigantyczny prostokąt o bokach 100km x 200km stanowiąc największy park narodowy Australii. Powierzchniowo jest to teren nieznacznie większy niż całe województwo pomorskie.  Park został założony i wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO w 1981 roku.

Daje on schronienie między innymi 60 gatunkom ssaków i 280 gatunkom ptaków, co czyni go bardzo atrakcyjnym miejscem dla fotografów specjalizujących się w fotografii zwierząt. Dla nas też był to jeden z ważniejszych powodów, dlaczego akurat ten park wpisaliśmy na plan naszej wyprawy.

Aby do niego dotrzeć, wynajęliśmy w Darwin – z firmy Britz – kampera i ruszyliśmy przed siebie słynną trasą Arnhem Highway, po drodze wydając ponad 500 AUD na zakupy jedzeniowe w sklepie Woolworths. Niestety, w Australii wszystko jest znacznie droższe niż w Polsce.

W parku Kakadu zatrzymaliśmy się na kempingu Cooinda. Odległość od Darwin – stolicy NT – do kempingu to nieco powyżej 300 kilometrów. Kamperem można tam łatwo dotrzeć, gdyż cały czas jest droga asfaltowa.

Przebycie tego dystansu zajęło nam cztery godziny, ale część trasy pokonywaliśmy już po zachodzie słońca, więc musieliśmy jechać wolniej, aby uniknąć zderzenia z dziką zwierzyną.

Zapraszam do obejrzenia filmowych impresji z naszej wyprawy do parku narodowego Kakadu.

Uwaga, niektóre sceny – jak skubanie kaczki z piór, lub degustacja robaków smażonych na ognisku – możecie uznać za drastyczne.

Wycieczka łodzią o wschodzie słońca po rzece Yellow Water Billabong w parku narodowym Kakadu

Bilety nabyliśmy w recepcji kempingu z jednodniowym wyprzedzeniem, ale bezpieczniej jest zarezerwować miejsca online na stronie Visit Kakadu, szczególnie gdy planujesz tę atrakcję w miesiącach wakacyjnych. Niestety nie jest to tania sprawa, gdyż za 2h rejs trzeba zapłacić 99 AUD (ok 260PLN) za osobę dorosłą oraz 74 AUD (ok 195PLN) za dziecko. Na otarcie łez organizator zapewnia śniadanie.

Pobudka przed 6.00 rano w wakacje? Wizja wstawania po ciemku nie napawała nikogo w naszym kamperze radością. Na szczęście z odsieczą pośpieszył nam nasz odwieczny wróg. Budzik. To bezduszne mechaniczne stworzenie zaczęło awanturować się, jeszcze dobrze przed nastaniem tego wyjątkowego poranka. Wynik awantury zdecydowanie pozytywny. Nie przegapiliśmy autobusu do Yellow Water Billabong, zabierającego

turystów sprzed kempingu Cooinda.

Gdy dotarliśmy do przystani, byliśmy już w pełni przytomni. Samo wyczekiwanie tego niesamowitego doświadczenia – obserwowania ptaków budzących się wśród spowitego mgłami rozlewiska rzeki Yellow Water Billabong – zadziałało lepiej niż poranna kawa.

Park Narodowy Kakadu - wschód słońca nad Yellow Water Billabong

W przystani przywitał nas kapitan łodzi motorowej i bez straty czasu wypłynęliśmy na rzekę. Gdy kapitan łodzi wyłączał silnik, płynęliśmy w całkowitej ciszy, przerywanej tylko westchnieniami zachwytu uczestników rejsu. Od czasu do czasu przewodnik dzielił się ciekawostkami na temat przyrody, ale mówił z tak trudnym dla mnie do zrozumienia akcentem, że po chwili przestałem go słuchać i w stu procentach skoncentrowałem się na obserwowaniu i fotografowaniu krajobrazu i ptaków.

Poranne ciepłe światło, w połączeniu z mgłami ścielącymi się tuż nad poziomem wody tworzyły niesamowite tło dla ogromnej ilości kaczek, gęsi i bocianów Jabiru szukających pożywienia wśród wodnej roślinności.

Park Narodowy Kakadu - wschód słońca na Yellow Water Billabong
Park Narodowy Kakadu - wschód słońca na Yellow Water Billabong

Choć nie rozumiałem większości o czym opowiadał przewodnik, jego gesty były jednoznaczne. Gdy na coś wskazywał, należało się natychmiast odwrócić i wypatrywać to coś co on już zobaczył jakąś chwilę temu. Chciałbym się pochwalić, że to ja wypatrzyłem pięknego zimorodka, ale niestety prawda była inna. Wpatrywałem się we wskazanym kierunku, wytężałem wzrok i nic, tylko gałęzie i krzaki.

Na szczęście nasze dzieciaki szybciej wypatrzyły tego małego mistrza łowienia ryb i pomogły mi nakierować obiektyw aparatu. Wtedy nacisnąłem spust migawki i karta zaczęła zapełniać się zdjęciami kolorowego bohatera porannych rybich łowów.
Za to z wypatrzeniem bociana Jabiru nie miałem żadnych problemów. Mówcie do mnie “mistrzu Sokole-Oko”.

zimorodek
bocian Jabiru

Nie mieliśmy też żadnych problemów z wypatrzeniem orłów (white-breasted sea eagle), bezpłetwców (magpie-goose) z małymi, oraz kormoranów suszących się w promieniach słońca.

orzeł
Bezpłetwiec

Kolejną atrakcją rejsu po Yellow Water Billabong jest możliwość spotkania oko-w-oko z krokodylami. Bez narażania życia, z bezpiecznego pokładu łodzi, można z bliska podziwiać te prehistoryczne gady. Wody te zamieszkują dwa gatunki, freshwater crocodile nie przekraczający 3 metrów długości i ponoć bezpieczny dla ludzi i jego krewniak, znacznie większy i niebezpieczny krokodyl słonowodny.

Gdyby naszła Cię ochota na spacer wzdłuż rzeki, to radziłbym jednak nie zaprzątać sobie głowy, który gatunek krokodyla w niej zamieszkuje. Znacznie bezpieczniej jest porzucić myśl o spacerowaniu przy akwenach wodnych i korzystać z niej jedynie będąc w łódce czy też w większym pontonie z napędem motorowym. Niestety w Australii zdarzają się wypadki śmiertelne z udziałem ludzi i krokodyli.

krokodyl w Yellow Water Billabong
kormoran

Prehistoryczne Malowidła Naskalne w Kakadu

Kakadu to prawdziwa skarbnica malowideł naskalnych. Szacuje się, że na terenie parku znajduje się aż 5000 takich miejsc. Niewątpliwie dowodzi to tezy, że Aborygeni przykładali dużą wagę do tej formy zapisu ich wiedzy o świecie i historii. Teraz sztuka tworzenia malowideł naskalnych niestety już zanika, gdyż coraz mniej współczesnych Aborygenów zna technikę tworzenia rysunków naskalnych. I oczywiście, żadne plemię aborygeńskie nie mieszka już w jaskiniach.

Niestety dostęp do większości rysunków naskalnych jest zabroniony. Turyści mogą zwiedzać tylko dwie lokalizacje z prehistorycznymi rysunkami – w Ubirr oraz w Nourlangie. 

My zdecydowaliśmy się na odwiedzenie lokalizacji w Ubirr. Znajdują się tam najbardziej okazałe malowidła wypełniające całe zagłębienie skalne. Zachowały się w bardzo dobrym stanie, być może dlatego, że są chronione przez ogromny nawis skalny, wystający poza ścianę groty na 15 metrów. 

Dodatkowym atutem tego miejsca jest fakt, że w bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się słynny Nadab Lookout, gdzie turyści przyjeżdżają z odległych zakątków Australii, aby podziwiać malownicze zachody słońca nad bajkową prehistoryczną doliną.

Park Narodowy Kakadu - przewodnik po rysunkach naskalnych Aborygenów
Park Narodowy Kakadu - Malowidła naścienne w Ubirr
Park Narodowy Kakadu - rysunki naskalne - Ubirr
Park Narodowy Kakadu - rysunki naskalne Aborygenów
Park Narodowy Kakadu - wykład na temat twórczości Aborygenów

Lekcje malowania z aborygeńskim artystą

Dominika jeszcze na kempingu Cooinda dowiedziała się, że w Ubirr miejscowi artyści aborygeńscy prowadzą lekcje rysunku i oczywiści nie chciała zrezygnować z takiej okazji. Pełna entuzjazmu podeszła do nauczyciela rysunku i zaczęła opowiadać, że bardzo się cieszy, że chciałaby się nauczyć, że dzieci też chcą. Po takim entuzjastycznym wprowadzeniu oczekiwała równie spontanicznej reakcji nauczyciela, który w amerykańskim stylu, powinien ciepło przywitać kursantów i zachęcić do spróbowania stworzenia rysunku. 

A tu nic. Zero reakcji. Zero kontaktu wzrokowego. Zero wyjaśnienia jak zacząć malować.

Park Narodowy Kakadu - lekcja malowania prowadzona przez Aborygenów

Mężczyzna jedynie wskazał ręką skąd należy sobie wziąć papier i przybory do malowania i kontynuował w skupieniu tworzenie swojego rysunku.

Nie mogliśmy w to uwierzyć. No co za gościu. Chyba minął się z powołaniem.

Park Narodowy Kakadu - nauczyciel rysunku Aborygenów

I gdyby nie nasza wyprawa w głąb parku wraz z agencją Kakadu Animal Tracks, to chyba do dzisiaj nie wiedzielibyśmy co właściwie się wydarzyło podczas lekcji malowania.

Wyprawa w głąb Parku Narodowego Kakadu z aborygeńskim przewodnikiem

Australia to w zdecydowanej większości pustynia. Nieprzyjazna, gorąca ziemia, na której przybysz z innego kontynentu pozostawiony bez jedzenia i picia nie ma większych szans na przeżycie chociażby tygodnia. Gdy chodziłem po australijskim buszu, zastanawiałem się ile dni ja bym mógł tutaj przeżyć pozostawiony sam na sam z przyrodą. Nie widziałem niczego, co mogłoby nadawać się do zaspokojenia głodu lub pragnienia. A jednak wiedziałem, że rdzenni mieszkańcy Australii potrafią znaleźć w buszu jedzenie i przetrwać.

Do aborygeńskiej osady podjechaliśmy busikiem należący do Sean'a z Kakadu Animal Tracks. Po drodze z Cooinda do wioski, Sean opowiadał nam o historii Aborygenów i dzielił się swoją wiedzą na temat ich zwyczajów i codziennego sposobu bycia tak bardzo różniącego się od tego co dla Europejczyka jest normalne. Przedstawił też nam postać Patsy, naszej lokalnej przewodniczki ze społeczności aborygenów współpracującej z Animal Tracks. Ostrzegł, abyśmy nie zdziwili się, jak Patsy po wejściu do naszego busiku, nie przywita się spontanicznie i nie zajmie całej przestrzeni samochodu swoją energią. Aborygeni nie witają się w sposób Europejski. Nie mówią „Dzień dobry! Jak się czujesz? Co słychać?”. Oni po prostu dołączają do grupy. Skoro wszyscy inni członkowie tej grupy widzą, że do spotkania dołączyła nowa osoba, to po co robić zamieszanie i dodatkowo zwracać na siebie uwagę. To przecież jest niegrzeczne. Jak drugi człowiek się czuje, też można łatwo zobaczyć. Wystarczy popatrzeć na drugą osobę i widać jej nastrój. Pytania są zbędne i nic pozytywnego nie wnoszą do energii grupy. Oczywiste pytania są niepotrzebne.

Punktem kulminacyjnym safari z Patsy i Sean jest przygotowanie kolacji na ognisku, gdzie uczestnicy wyprawy skubią kaczki, przygotowują ognisko i uczą się wypiekać chleb na żywym ogniu. Zarówno dzieci jak i dorośli muszą uporać się ze swoją nieśmiałością, gdyż wszyscy są przyzwyczajeni do przygotowywania jedzenia z bardziej przetworzonych półproduktów.

Park Narodowy Kakadu - przygotowanie jedzenia na ognisku wg metody Aborygenów

Larwy wykopane przez Patsy z kopca termitów to pokaźna porcja białka, lecz nawet przewodniczka przyznaje, że Aborygeni spożywają larwy tylko w ostateczności.

Park Narodowy Kakadu - larwy nadające się do jedzenia wg wiedzy Aborygenów

Grześ zdobył pierwsze doświadczenia w prowadzeniu aborygeńskiej kuchni. Kaczkę po oskubaniu z piór i wstępnym opaleniu na ognisku, trzeba było dokładnie wyczyścić z pozostałego pierza i piór. Czynność tę wykonuje się skrzydłami kaczki wcześniej oddzielonymi od korpusu.

Były emocje, ale kaczuszka smakowała wyśmienicie. Dużo lepiej niż zamówiona w restauracji i podana gotowa na talerzu.

Park Narodowy Kakadu - przygotowanie kaczki według przepisu Aborygenów
Park Narodowy Kakadu - tradycyjny posiłek Aborygenów

Oprawianiem kaczki i krojeniem mięsa bawoła zajmowała się Patsy osobiście. My mogliśmy tylko obserwować ten krwawy proceder. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że właśnie w ten sposób wygląda nauka w społeczności aborygeńskiej. Dzieci uczą się wszystkiego poprzez obserwację. Nie zadają pytań. Mają obserwować osobę dorosłą wykonującą dane zadanie, a następnie samodzielnie spróbować wykonać tę czynność.

Teraz dopiero zrozumieliśmy, dlaczego aborygeński nauczyciel malowania był tak małomówny. My odbieraliśmy jego zachowanie jako pasywnie-agresywne, a on po prostu uczył nas po aborygeńsku jak malować aborygeńskie wzory. Zdaliśmy sobie sprawę, jak bardzo źle oceniliśmy jego i całą sytuację. Muszę przyznać, że było nam wstyd. Ale cóż, uczymy się całe życie.

Park Narodowy Kakadu - zielone mrówki gotowe do zjedzenia

Kolejnym specjałem kuchni aborygeńskiej są zielone mrówki. Gdy Patsy podała mi do zjedzenia kiść zielonych mrówek świeżo zgniecionych w kokonie z liści, to myślałem, że robi sobie ze mnie żarty. Jakim cudem miałem włożyć sobie do ust coś, co się jeszcze rusza? Przecież nie jestem mrówkojadem!

Ale nie, Patsy nie żartowała. Dzieliła się ze mną lokalnym przysmakiem – świeżo gniecionymi zielonymi mrówkami.

Park Narodowy Kakadu - jedzenie zielonych mrówek

Grając na zwłokę, aby mieć kilka chwil więcej na podjęcie decyzji, podniosłem aparat fotograficzny do oka i utrwaliłem ten moment. Słońce akurat oblało dłoń Patsy miękkim światłem, sprawiając, że danie z mrówek wyglądało jak niesamowity deser w restauracji z gwiazdkami Michelin. Ta chwila pomogła nam podjąć decyzję. Grześ i ja nie chcieliśmy stracić takiej okazji i zdecydowaliśmy się, aby doświadczyć coś tak niedorzecznego jak jedzenie mrówek.

Park Narodowy Kakadu - jedzenie zielonych mrówek

I nie pożałowaliśmy tej decyzji. Zielone mrówki są przepyszne. Smakują jak kwaskowata limonka. I choć trzeba uważać, aby mrówki nie wyszły z ust i nie pogryzły Cię w policzki, taki deser doskonale gasi pragnienie.

Zachód słońca na Nadab Lookout w Parku Narodowym Kakadu

Do Nadab warto dotrzeć co najmniej na 90 minut przed zachodem słońca. Sama dolina, którą obserwuje się ze skalnego urwiska, przypomina sceny z serialu dla dzieci „Pradawny Ląd” (ang. „The Land Before Time”), gdzie taką dolinę zamieszkiwały urocze dinozaury. Miejsce to pozwala puścić wodzy fantazji, zwłaszcza gdy podziwia się ją z dzieciakami.

Do tej doliny przyjeżdżają ludzie z całej Australii. Spotkaliśmy tam kobietę, która wraz z całą rodziną przynajmniej dwa razy w roku przylatuje tutaj z Sidney, aby podziwiać zachód słońca nad tą doliną i cieszy się bliskością przyrody Parku Narodowego Kakadu.

Park Narodowy Kakadu - Ubirr
Park Narodowy Kakadu - oczekiwanie na zachód słońca - Nadaab Lookout
Park Narodowy Kakadu - Nadaab Lookout
Park Narodowy Kakadu - zachód słońca

Zachody słońca raz są bardziej spektakularne, a raz całkiem normalne. My mieliśmy szczęście, bo obecność chmur sprawiła, że niebo nabierało różnych odcieni czerwoności, choć – muszę przyznać – dla wzmocnienia efektu „gorejącego nieba” używaliśmy przeciwsłonecznych okularów polaryzacyjnych.

Dla nas pobyt w Parku Narodowym Kakadu jest jednym z bardziej kolorowych wspomnień, i jesteśmy pewni, że nie był to tylko efekt noszenia okularów polaryzacyjnych… Mam nadzieję, że kiedyś i Wy tutaj dotrzecie i podzielicie się z nami waszymi obserwacjami.

Propozycje zorganizowanych wycieczek do Parku Narodowego Kakadu oferowane przez naszego partnera Get Your Guide

Poniższy materiał zawiera linki afiliacyjne. Kupując wycieczki oferowane przez Get You Guide wspierasz rozwój naszego bloga. Dziękujemy!